sobota, 18 stycznia 2014

Awantura o Stolarskiego - czyli jak kolejny polski klub traci na swoim wychowanku.

Sytuacja wokół transferu Pawła Stolarskiego, młodego obrońcy-pomocnika Wisły Kraków zmieniała się w ostatnim czasie niczym sinusoida. Najpierw rzekome zainteresowanie ze strony samego Juventusu, potem pojawiły się informacje mówiące o podpisaniu już kontraktu Pawła z Legią, jednak zostały szybko zdementowane deklaracją chęci pozostania młodego piłkarza w Krakowie. I gdy kibice Wisły z ulgą przestali już odświeżać stron internetowych Legii czy Wisły, niczym cios obuchem w głowę, spadała na nich potwierdzona informacja o przenosinach Stolarskiego do... Lechii Gdańsk. 


Stolarski obraził się na trenera Wisły po tym, gdy Smuda w wywiadzie prasowym opowiadał o jego brakach w grze i o tym że nie jest jeszcze gotowy na ekstraklasę. Z jednej strony można pochwalić chłopaka za podejście do piłki. Chce przejść do drużyny teoretycznie słabszej, by częściej grać. Odrzuca także propozycję największego w chwili obecnej klubu w Polsce - Legii i rezygnuje z miliona złotych, które ponoć miałby otrzymać za sam podpis pod kontraktem. Idzie do Lechii, klubu zaprzyjaźnionego z ekipą z Reymonta, mówi, że jest Wiślakiem i do Legii się nie przeniesie. Wszystko niby idealnie, nic tylko pisać jaki to znakomity przykład daję innym młodym polskim talentom, jednak coś tu nie pasuje. Skoro jest "Wiślakiem" to czemu tak łatwo rezygnuje z reprezentowania swojego klubu? Jeśli piłkarz pokroju Łukasza Burligi, przy całym szacunku dla niego, staję się dla niego rywalem absolutnie nieosiągalnym, zmuszającym go do opuszczenia klubu, w obawie przed konkurencją, to chyba kiepsko to świadczy o siedemnastoletnim zawodniku. Cała sytuacja może też, choć nie musi, wyglądać tak:  pogodzony ze swoim odejściem z Wisły Paweł, przestraszył się jakiś anonimowych gróźb w internecie, wpisów dziennikarzy o braku lojalności czy czegoś tam jeszcze i tylko z tego powodu wybrał Lechie. Klub mniej medialny, więc mniej rozgłosu, nie walczący o mistrzostwo, więc mniejsza presja, niby zaprzyjaźniony z Wisła, więc kibole dadzą spokój. Choć oficjalnie Paweł przeniósł się po to aby regularnie grać, to trochę to wszystko wygląda na jedną wielką ucieczkę. Zaraz zaraz, a z kim Stolarski będzie miał do czynienia w Gdańsku? Aby robić to czego teraz pragnie najbardziej, a więc co tydzień grać w ekstraklasie, musi wygrać rywalizacje z Adamem Pazio. Przecież jeszcze w grając w Polonii Warszawa, mówiło się o świetlanej przyszłości Adama, skądinąd młodzieżowego reprezentanta Polski. Po transferze do Lechii jednak bardzo mocno sprzeciętniał, był nawet wymieniany wśród najgorszych lewych obrońców ligi w rundzie jesiennej. Mam nadzieje że były już Wiślak nie pójdzie jego śladami.

A patrząc okiem macierzystego klubu: dla zespołu w którym się wychował Stolarski wybrał chyba najgorzej jak mógł. Podpisał profesjonalny kontrakt, obowiązujący od przyszłego sezonu z gdańskim klubem. Lechia będzie musiała zapłacić Wiśle jedynie siedemdziesiąt tysięcy złotych jako ekwiwalent za wyszkolenie. Jedynie, bo jeśli nawet miał "zdradzić" swój klub i przejść do Legii, mówiło się o czterystu tysiącach... euro, dla krakowskiego klubu. A przecież to i tak grosze w odniesieniu do oczekiwań panów Bednarza i Cupiała, Paweł miał podpisać wieloletni kontrakt z klubem, sprostać rokowaniom obserwatorów i stać się jednym z najlepszych piłkarzy w lidze, a dopiero wówczas opuścić klub za kilka milionów euro. Podobna sytuacja przecież miała miejsce pół roku temu w Łodzi. Mariusz Stępiński ukończywszy osiemnaście lat mógł podpisać pierwszy profesjonalny kontrakt i także nie wybrał swojego klubu - Widzewa. Młody napastnik był czasami wystawiany w pierwszej jedenastce na przekór wszystkiemu. Trener Mroczkowski chciał ogrywać Stępińskiego, dawał mu szanse, mimo, że ten marnował wyśmienite okazje notorycznie. Wszystko po to, aby ten w Widzewie pozostał i w przyszłości dał na sobie zarobić biednemu klubowi. Mariusz jednak uznał, że jest gotowy na rywalizacje na zachodzie i wybrał Norymbergę. Od tego czasu próbuje się przebić się w rezerwach niemieckiego klubu i ślad po nim zaginął.

Paweł Stolarski jest już drugim w niewielkim odstępie czasowym piłkarzem Wisły, który opuszcza drużynę otwarcie mówiąc, że dzieje się tak przez trenera Smudę. Franc ma swój charakter i metody, o których przekonała się już nawet cała Polska przy okazji jego pracy z reprezentacją, ale ewidentnie jego niektóre wypowiedzi i metody podchodzenia do pojedynczych piłkarzy nie działają na korzyść Wisły. Wydaje mi się, że nie jest ok, jeśli trener nie rozmawia o swoich decyzjach z piłkarzem, zwłaszcza takim, który tego potrzebuje. Smuda z Małeckim nie rozmawiał i incydentalnie dawał mu się wykazywać na boisku. Małecki z bólem serca opuścił więc swój ukochany klub i już zdążył w sparingu Pogoni z Flotą ustrzelić hat-tricka. Niepotrzebnie też w tak gorącym okresie wypowiadał się o swoim braku przekonania co do umiejętności Stolarskiego. Jednak jeśli ten deklarował w rozmowie z trenerem, że chce zostać i grać z białą gwiazdą na piersi, to celne są słowa trenera Wisły: "Stolarski jest bardzo młodym piłkarzem, ale jeśli zaczyna swoją karierę od kłamstw, to nie wróży to nic dobrego". 

0 komentarze:

Prześlij komentarz