wtorek, 6 maja 2014

Liverpool brutalnie zbudzony ze snu. Trochę szkoda...

Cały świat od kilku tygodni kibicuje Liverpoolowi, a od wczoraj cały świat mu współczuje. Wszyscy mają dość dominacji tych samych, z sentymentem patrząc w przeszłość. Liverpool był wtedy wielki. Wszyscy śpiewali "You'll never walk alone", a Dudek tańczył swój taniec na linii bramkowej podczas konkursu jedenastek w Stambule i wywalczył dla The Reds Puchar Ligi Mistrzów. No nie można choć trochę nie współczuć tak utytułowanemu klubowi i po cichu go nie wspierać. Dodatkową rzesze fanów, klub ten ma z powodu niechęci do bogaczy z niebieskiej części Manchesteru, ale jest jeszcze coś. Naprawdę niesłychana litość bierze wszystkich z powodu postaci Stevena Gerarda. Kapitan, który jest w klubie od tak dawna, ciągle w pierwszej jedenastce, jeszcze nie tak dawno temu świat oblegały zdjęcia i filmy z niesamowitymi przemowami Gerarda po zwycięstwach z City i Norwich, a teraz? Koszmarny błąd, przez który przyszła porażka z Chelsea, przytrafiła się właśnie jemu. Czy to scenariusz filmu? Jeśli tak, to Liverpool musi wygrać Ligę.


The Reds są dla mnie chyba największą sensacją tego sezonu. Większą niż Atletico, czy którakolwiek drużyna. Po prostu nic nie zapowiadało tak wielkiego "come backu" tej ekipy. Już się nawet przyzwyczaiłem do Liverpoolu - średniaka na Wyspach. A tym czasem, po obiecującym starcie sezonu, piłkarze z miasta Beatlesów po rzezi, którą dokonali nad Arsenalem, wygrywając 5-1, nastawili się na tak wysokie obroty, że zatrzymali się dopiero teraz. Postawa Liverpoolu jest tym bardziej sensacyjna, że piłkarze teoretycznie przegrani, stworzyli futbol jaki na wyspach ogląda się teraz najprzyjemniej. Sturridge - nie dano mu czasu na rozwój w City, grzał ławę w Chelsea, a dziś to napastnik z najwyższej półki. Coutinho - wydawało się, ze transferowy niewypał, a także on potrzebował czasu i teraz jest pierwszym "playmakerem" w drugiej linii zespołu. Sterling - w wieku siedemnastu lat ojciec trzech dzieci, z dwiema kobietami - jednak zwłaszcza w ostatnich meczach zdecydowanie najlepszy piłkarz na boisku. No i w końcu Suarez - ekscesów z nim w roli głównej było co nie miara. Mimo, że przegapił pierwszych pięć spotkań sezonu, to jak tylko wrócił, zaczął strzelać z  nieprawdopodobnie dużą powtarzalnością. Już wyrównał rekord w liczbie strzelonych goli w jednym sezonie, a ma przecież jeszcze jeden mecz. I może właśnie to ta pazerność na gole Suareza, zgubiła Liverpool. Po trzeciej bramce w starciu z Crystal Palace, zamiast celebrować gola, rychłe zwycięstwo i swój rekord, Urugwajczyk szybko wziął piłkę z siatki i ustawił ją na środku boiska, chcąc strzelać dalej. Kto wie, może to własnie on dał impuls do ataku gospodarzom, przez który jego drużyna we frajerski sposób dała sobie wyrwać z rąk zwycięstwo? 

6 komentarze:

Unknown pisze...

Nie oglądałem co prawda tego meczu, ale remis ma przynajmniej jedną zaletę, mianowicie jeżeli Liverpool nie wygra ligi w tym roku, to wszyscy będą mieli pretensje do całej drużyny i trochę w cień odejdzie błąd Gerarda z meczu przeciwko z pewnym niebieskim autobusem. :)

W lidze angielskiej różne rzeczy się zdarzają, przecież to Arsenal był na czele tabeli jeszcze na początku tego roku, a jemu też można kibicować, choćby z powodu wytrwałości Wengera. Ja tam kibicuję Yaya Toure i spółce, ale gdyby Liverpool czy Arsenal wygrał ligę to bym nie rozpaczał. Byle nie Mourinho :)

A co do Atletico to się nie zgadzam... Co prawda, oni jeszcze nic nie wygrali i teraz w maju mogą wszystko stracić, ale nie wierzę, żeby ktokolwiek przed sezonem stawiał na to, że znajdą się w finale Ligi Mistrzów. A przecież na dodatek to oni są najbliżej mistrzostwa w lidze, która jest uważana za wyjątkowo nudną, z tylko dwoma liczącymi się drużynami. :D

6 maja 2014 11:49
Unknown pisze...

To prawda co piszesz, ale Atletico jakieś tam przesłanki o dobrej formie przejawiało, a Liverpool? Dla mnie mega sensacją byłby tytuł dla Arsenalu, a w tym kontekście nawet przez chwilę nie myślałem o The Reds.
Fascynujący, ale jednak dziwny ten sezon. Można tak ciągle tylko gdybać teraz. Bo przecież gdyby Chelsea nie przegrała z ostatnim wówczas Sunderlandem, to ona byłaby teraz najbliżej tytułu. Ale jeśli zatryumfuje City, to chyba będzie sprawiedliwie. Ale jeszcze sporo się może zdarzyć.

6 maja 2014 12:50
Unknown pisze...

Atletico jest najbliżej zdobycia tytułu, szczególnie jak dzisiaj Real zrobi wtopę z Valladolid'em. Myślę że przegrana Realu w zaległym meczu, oraz brak straty punktów w kolejnej kolejce spowoduje przejęcie tytułu przez Atletico! A jeżeli nawet będzie Spotkanie Atletico z Barceloną będzie decydujące to podejrzewam że Barcelona mająca wybór kto dostanie tytuł się podłoży.

Co do liverpoolu to jak można przegrać (bo w ich przypadku remis to jak przegrana) prowadząc 3:0! Dzis Man City gra zaległy mecz, ale i tak ostatnia kolejka będzie decydująca. Jeszcze może okazać się że to Chealsy z 3 miejsca wskoczy na fotel lidera (przy założeniu przegranych meczy City i Liverpoolu w ostatniej kolejce, no i oczywiści remisu bądź przegranej City w zaległym meczu. Najsprawiedliwszym rozwiązaniem byłoby jakby Chealsy City i Liverpool miały po 82 pk.

Odchodząc od tematu czemu nie ma jeszcze wpisu o pięknym pokazie Wisły Kraków w ostatnim meczu? Chyba że czekasz na powtórkę w spotkaniu z Legią.

7 maja 2014 01:40
Unknown pisze...

Nigdy bym nie pomyślał, że Barca będzie chciała specjalnie przegrać mecz, ale po tym jak widziałem katalońskie gazety przed meczem Bayern - Real, to jest to całkiem możliwe.
Ostatni remis Chelsea, to jak dla mnie znak, że to już koniec jeżeli chodzi o ten sezon dla Mourinho. Trudno będzie City nie wygrać tej ligi.
No i w konkeście Ekstraklasy: nie dodaje mi się to, jak można przegrać pięć meczów pod rząd, kopiąc się po czołach, a potem zagrać taki mecz. Mało meczów Wisły przegapiłem w ostatnich sezonach i naprawdę nie pamiętam takiego wyniku w lidze. Ja po prostu tego nie ogarniam. Ale niedługo o naszych kopaczach coś na SzPP się pojawi :D

7 maja 2014 11:21
Unknown pisze...

No to po wczorajszym meczu Realu to Barcelona nie ma co się podkładać, a nawet więcej Barcelona może jeszcze wygrać Puchar co by było wielką niesprawiedliwością po tak słabym sezonie.

Co do Wisły, no jestem ciekaw meczu z Legią. Może Smuda jak Giggs wejdzie na boisko i będzie walczyć. Też w to nie wierze jak mona za przeproszeniem dawać dupy i nagle się przebudzić i wygrać 5:0.

8 maja 2014 05:34
Unknown pisze...

Akurat jeśli chodzi o rozgrywki ligowe, chyba nie można powiedzieć, że zwycięstwo jest niesprawiedliwe. Skoro ktoś po 38 meczach zajmuje 1 miejsce, to musi oznaczać, że na przestrzeni całego sezonu był najlepszy. :)

8 maja 2014 09:24

Prześlij komentarz