piątek, 21 marca 2014

Krajobraz po bitwach Vol.2 oraz Minikrajobraz przed bitwami.

Do ostatniego dnia musieliśmy czekać aby wydarzyło się coś ciekawego, coś co nie było z góry łatwe do przewidzenia. Można powiedzieć, że faworyci tym razem poważnie podeszli do sprawy i zrobili dobrą robotę. W tym roku stawka ośmiu najlepszych drużyn jest naprawdę imponująca. Nie ma tu już miejsca na przypadkowych szczęściarzy, ci którzy zostali celują w tylko w triumf. Choć jest jeden zdecydowany faworyt, to nie brakuje drużyn, które mają podstawy aby obalić panoszącego się wszem i wobec giganta.



Pierwszy wtorek

Początek pierwszego starcia Arsenalu z Bayernem było pierwszym od dawna poważnym zaniedbaniem w pracy Pepa Guardioli. Naturalnie więc, nie mogło się to przytrafić Bawarczykom drugi raz z rzędu. Naprawdę szkoda, ze Arsenal nie miał okazji zmierzyć się z Niemcami w pełnym składzie. Przy tak poważnych problemach kadrowych, w tej rywalizacji nie miał żadnych szans. W rewanżu Bayern całkowicie zdominował grę, nie mógł sobie poradzić tylko z przebojowym Oxlade-Chamberlainem. Ale jeden piłkarz niczego jeszcze w pojedynkę nie wygrał. Szacunek dla Łukasza Fabiańskiego. Niestety pokazuje on, że jest świetnym wyborem raz na kilka miesięcy, a nie na dłużej.
Atlético Madryt pogrążyło Milan. Tym samym podopieczni Diego Simeone stali się chyba najbardziej niewygodnym ze wszystkich możliwych rywali w ćwierćfinale. Wszyscy zdają sobie bowiem sprawę z siły tej drużyny, choć tak naprawdę nie wiedzą skąd się to bierze. Bo zapewniam, to nie tylko sprawka Diego Costy, choć nie wątpliwie samo wyeliminowanie Rossonerich, stało się przy dużym udziale Brazylijczyka (grającego dla Hiszpanii). Drużyna z Vincente Calderon musi się jednak zdecydować na co postawić. Czy na Primera División czy na Champions League, bo wąska kadra nie może jej pozwolić na skuteczne rywalizowanie na obu frontach.

Pierwsza środa

Według mnie Manuel Pellegrini w starciu z Barceloną, dał całkowitą klapę. Najpierw Katalończyków się przestraszył i jego anty-futbol, do którego Barca jest całkowicie przyzwyczajona, nie przyniósł żadnych efektów. W rewanżu, gdzie nie miał praktycznie już nic do stracenia, nawet nie próbował zaskoczyć czymś Dumę Katalonii. Poszedł na łatwiznę i naiwnie pokładał nadzieje w powrocie do gry swojego najlepszego snajpera. Agüero boisko opuścił już w po pierwszej połowie. Zagrał od początku pomimo tego, że nie wrócił do najlepszej dyspozycji sprzed kontuzji. Argentyńczykowi po prostu brakowało wsparcia w ataku. Miotał się po murawie, a potem przedwcześnie zabrał jedną zmianę trenerowi. Liga Mistrzów aż tak wspaniała nie jest, a Manchester City nieustannie to co ma najlepsze, przed nią chowa.
Mecz PSG z Bayerem był meczem po prostu do rozegrania. Chyba jedyną taktyką jaka została fińskiemu trenerowi Aptekarzy, było postawić na totalne zaskocznie przeciwnika. Niemcy rozpoczęli z kilkoma niespodziankami w składzie, i o dziwo udało im się błyskawicznie zdobyć bramkę. Szybko jednak wszystko wróciło do normy.



Drugi wtorek

Chelsea wyjątkowo spokojnie poradziła sobie z Galatasaray. Roberto Mancini to chyba najlepszy biznesman w futbolowym świecie. Najpierw, w okresie największego kryzysu Serie A, kiedy to Milan, Juventus, czy Roma próbowały jakoś się odnaleźć po przykrych przejściach, kolekcjonował tytuły mistrzowskie. Dostawał jednak przy tym za każdym razem solidny łomot w Europie. Potem przeniósł się do Manchesteru, gdzie miliony zaczęli rozdawać spragnieni nagłych sukcesów szejkowie. Spędził tam aż cztery lata. W tym czasie dalej kompromitował się w rozgrywkach europejskich, wygrał jedynie Puchar Anglii i jednym wielkim fartem mistrzostwo kraju w 2012 roku. Teraz pojechał do Turcji, teoretycznie najsłabszego klubu, w jakim przyszło mu ostatnio pracować. Jako trener Galaty, Mancini stał się jednak trzecim, najlepiej zarabiającym trenerem na świecie, inkasując rocznie czternaście milionów euro. No cóż, Leo Messi za kontrakt z Barceloną dostaje póki co, dużo mniej. Drużyna Manciniego nie dość, że nie stawiła zbyt silnego oporu ekipie Mourinho, to nawet w swojej lidze nie potrafi sobie poradzić tak, jak by sobie tego życzyli właściciele klubu.
Real znów zwycięski, Ronaldo znów zabłysnął, ale w gruncie rzeczy, nie był to wcale taki przyjemny wieczór w Madrycie. Mianowicie poważnej kontuzji nabawił się Jesé i tak szerokie pole manewru trenera Ancelottiego, wyraźnie mu się skurczyło. Młody Hiszpan jest na świetnej drodze, aby stać się kolejną, wielką piłkarską gwiazdą, która z powodu droższych kolegów nie miała w Madrycie szans na zrobienie kariery. Poważna kontuzja bowiem, z pewnością nie poprawi sytuacji Jeségo na Santiago Bernabéu.

Druga Środa

Wydaje się, że ostatni dzień zmagań w ramach 1/8 finału Champions League przyniósł nam najlepsze widowisko. Takim zdaje się przynajmniej pierwsze czterdzieści pięć minut starcia Manchesteru z Olympiakosem. Równie dobrze mogło być wtedy 2-0 dla Greków, i Moyes musiałby się gotować na kolejną porcję szydery. Jednak wynik był zupełnie odwrotny, a po przerwie dzieła zniszczenia dokończył Van Persie. To pierwsze poważne zwycięstwo Czerwonych Diabłów od grudniowej wygranej z Arsenalem. Sir Alex Ferguson wreszcie może odetchnąć z ulgą. Nie powiem żeby był to jakiś wielki mecz mistrzów Anglii, ale wreszcie zagrali z charakterem, sprytem i mieli sporo szczęścia.
Przy oparach palącej się niemieckiej flagi, Borussia awansowała do ćwierćfinału, choć rewanż z Rosjanami przegrała. Lewandowski tym razem zagrał niezwykle topornie, starał się w wielu przypadkach na siłę zrobić jakąś akcje i nie wiele z tego wynikało. Być może było to efektem frustracji po dyskusyjnej żółtej kartce, która eliminuje go z pierwszego starcia z Realem Madryt. Frustracja ta, zapewne była też powodem znokautowania Tomasa Hubocana, pod koniec meczu. Nie wiem czy Lewy zrobił to specjalnie, ale wyglądało to mało sympatycznie.




Wielka szansa United, mission possible Borussii.

Po losowaniu par ćwierćfinałów Ligi Mistrzów z góry odstrzelone zostały Borussia z Manchesterem United. Dla mnie sytuacja wygląda jednak trochę inaczej. Jako że wszyscy chcieli trafić na Czerwone Diabły, bo nikt już praktycznie w ekipę trenera Moyesa nie wierzy, uważam losowanie dla United najlepsze, jakie mogłoby się im przytrafić. W razie prawdopodobnej klęski Anglików, szkocki trener nie będzie musiał się za bardzo tłumaczyć, gdyż na horyzoncie brak jest dziś zespołu, który byłby wstanie wyeliminować Bayern. Ale w przypadku sensacyjnego awansu? Cóż to byłby za przełom w dotychczasowej historii Moyesa! Były szkoleniowiec Evertonu mógłby wtedy zacząć zupełnie od nowa, z nową porcją zaufania od kibiców i zarządu. Czyż to nie wspaniała szansa?
Wydaje się, że szanse Borussii wyglądają jeszcze gorzej od Manchesteru. Niemcy są zdziesiątkowani i kontuzjami, i wykluczeniami. Do tego i tak w nominalnej dyspozycji zdają się być dużo słabsi niż rok temu. Za to Real jest nie tylko znacznie bardziej groźny, ale ponadto już na pewno nie zlekceważy przeciwnika w pierwszym meczu i będzie chciał się zrehabilitować za wpadkę z zeszłego sezonu. Jednak historia pokazuje, że Borussia dokonuje rzeczy wielkich tylko wtedy, gdy nie ciąży na niej presja. To wówczas piłkarze w żółto-czarnych strojach grają na maksimum swoich umiejętności. W tym powinni pokładać nadzieje kibice wicemistrzów Niemiec.
Co do pozostałych meczów, zapowiadają się niezwykle wyrównanie.


2 komentarze:

Unknown pisze...

Bardzo dobrze napisany artykuł.
3 liga hokeja , pozdrawiam ! :D

23 marca 2014 13:48
Tomek Racki pisze...

Bardzo dobry artykuł. Justuj tekst i uważaj na literówki. 5!

23 marca 2014 15:29

Prześlij komentarz