wtorek, 20 maja 2014

Szeroki Przegląd Bundesligi - dwugłosem


M.G: Wydaje się, że Bundesliga sezonu 2013/2014 niczym nadzwyczajnym nas nie zaskoczyła. Wygrał faworyt, ci co mieli być drudzy, byli drudzy, a w Lidze Mistrzów zagrają dodatkowo Schalke i Bayer, na których wcześniej wskazywano. Żeby tego było mało, z ligi spadły Norymberga i Braunschweig, a więc przedsezonowi faworyci do degradacji, a i większość ekspertów na króla strzelców typowała Lewandowskiego, który faktycznie tego dokonał. Patrząc przez pryzmat ligi angielskiej, w której przez pierwsze pół sezonu zaskakiwał Arsenal, a w drugiej Liverpool, czy na Premiera Division, gdzie wreszcie ktoś pogodził walczących ciągle między sobą Real i Barcelonę, Bundesliga była trochę... nudna.

I.Z:Na pierwszy rzut oka faktycznie mogło się wydawać, że wszystkie karty w tej partii zostały już rozdane. Bayern po najlepszym sezonie w historii wzmocniony gwiazdami pokroju Mario Gotzego i przede wszystkim Pepem Guardiolą za sterami którego, miał wszystkich zdemolować. I tak się stało, nad czym niestety bardzo ubolewam. Jednak gdyby dwie drużyny za plecami BVB nie miały takich wahań formy, to walka o srebro mogła być znacznie ciekawsza. Wbrew Twojej opinii obecność Norymbergii w gronie spadkowiczów jest dla mnie sporym zaskoczeniem. Drużyna ta, mająca całkiem niezłych piłkarzy, typowana była raczej w okolicach 10-12 miejsca. Dość zaskakującym zjawiskiem była również walka o utrzymanie dwóch drużyn z tradycjami, która mogła przyprawić fanów tych zespołów o zawał serca. Do ostatniej kolejki ważyły się losy VfB Stuttgart i HSV, które jest jedynym zespołem grającym w Bundeslidze od jej założenia. Uważam, że liga niemiecka nie dorównała dramaturgią hiszpańskiej czy angielskiej, jednak na swój sposób również była emocjonująca, szczególnie w dolnej części.
M.G: Przy ciągłych licytacjach o miano najlepszej ligi świata, musisz przyznać, że Bundesliga - póki co - straciła nieco argumentów. Może trochę teraz o mistrzu; jak zauważyłeś, rekordowym. Bayern mnie zaskoczył. Wydawało mi się, że wcale nie jest to taka niezniszczalna maszyna, a tym czasem Bawarczycy  zatrzymali się w lidze dopiero, gdy ich tryumf był już pewny. A jak wiadomo, utrzymać mocarstwową pozycję jest dużo trudniej, niż ją uzyskać. Guardiola musiał coś zmienić; nie chciał prowadzić dokładnie takiej samej drużyny jak Heynckes, więc wcisnął w środek pola kapitana Lahma. Taki manewr udał się w dużej mierze również dzięki temu, że w buty Lahma potrafił wejść Rafinha, który zagrał naprawdę przyzwoity sezon. No i ciągle działał "Robbery". W takim układzie Gotze nawet za bardzo się nie przydał. Borussia czwarty sezon z rzędu grała naprawdę świetnie, jednak na dłuższą metę po prostu zabrakło jej piłkarzy.
I.Z: Borussia dostała przed sezonem ogromną szansę i trochę ją spartoliła. Mając w rękach niemal 100 milionów euro (transfer Gotze plus trofeum Ligi Mistrzów) wydała je na zawodników dobrych - ale nie wybitnych. A takich chyba potrzebowała, by nawiązać równorzędną walkę z Bayernem. Poza tym liczne kontuzje związane ze zbyt dużym obciążeniem poprzednim sezonem dały się we znaki i Klopp musiał łatać drużynę jak mógł, ale nie dał rady na trzech frontach.
M.G: Trzeba też wziąć pod uwagę, że raczej nie byłaby w stanie tym wybitnym płacić tyle, ile by chcieli. Aubameyang, Mchitarjan i Papastathopoulos to dla mnie transfery bardzo udane, tyle tylko, że przydałaby się druga taka trójka.
I.Z: Sądzę, że znalazłoby się kilku piłkarzy głodnych regularnej gry, którzy za nieco mniejsze pieniądze zgodziliby się grać dla Dortmundu. Wielokrotnie wałkowany był chociażby temat Edina Dzeko, który narzekał na rolę jokera w Man City, a w BVB powitano by go z otwartymi ramionami. Sądzę, że wszystkich trzech zawodników spaliła trochę presja większego klubu i przez to nie mogli pokazać się tak jak w poprzednich klubach, grali bardzo nierówno. Mecze bardzo dobre przeplatali marnymi.

M.G: Choć napisałem na początku, że nic mnie nie zaskoczyło, to jednak warto poszukać jakichś niespodzianek. Dla mnie była nią postawa Wolfsburga, choć może to dziwnie mówić tak o drużynie z drugim budżetem w lidze i ambicjami sięgającymi znacznie wyżej niż piąte miejsce które udało im się zająć. Wilki trochę przypominają mi nasze Zagłębie Lubin. Kasy w bród, dobrych piłkarzy wręcz za dużo, a tu walka o utrzymanie. I żeby dopiero wizyta w Polsce musiała wstrząsnąć drużyną trenera Heckinga… Bo to po towarzyskiej porażce z Wisłą Kraków piłkarze zrozumieli, że skoro przegrywają z drużyną z Ekstraklasy, to musi być naprawdę niedobrze. I zaraz po tej potyczce rozpoczął się marsz Vfl w górę tabeli. Wilki do końca biły się o Champions League, ale skończyło się tylko na Lidze Europy.
I.Z: Nie zapominajmy, że w 2009 roku Wilki były mistrzem kraju. Po tamtym bogatym okresie nie zostało za dużo, bo odeszli najlepsi piłkarze (Dzeko i Grafite), a trenerem był wówczas Felix Magath, zajeżdżający na treningach swoich graczy i wymieniający kilkunastu piłkarzy co pół sezonu. Ogromnym sukcesem było odchudzenie i  ustabilizowanie kadry. Patrząc na mecze do momentu zdobycia przez Bayern mistrzostwa, to właśnie podopieczni Heckinga postawili najtrudniejsze warunki. Ich awans do Ligi Europy uważam za zasłużony i drużyna budowana na młodych graczach (Dost, de Bruyne czy Rodriguez) może niedługo namieszać w Bundeslidze, więc trzeba im się bacznie przypatrywać.
M.G: I dlatego cieszy powrót Wolfsburga na należne mu miejsce. A Twoim zdaniem największym zaskoczeniem było...?
I.Z: Na pewno na duży plus Mainz. Drużyna bez żadnego wybitnego gracza wywalczyła miejsce w eliminacjach LE. Ich największą siłą był trener Thomas Tuchel, świetny, młody szkoleniowiec, który już raz zagwarantował europejskie puchary dla Moguncji przed dwoma sezonami. Ze względu na jakąś kłótnię z zarządem trener został zwolniony, przez co nie wróżę FSV nic dobrego w następnym sezonie.

M.G: To może na koniec trochę o Lewandowskim. W końcu  nasz napadzior będzie grał w wielkim Bayernie. Po niedawnym finale Pucharu Niemiec jest duża nadzieja, że nie będzie musiał się dzielić minutami na boisku z Mario Mandzukiciem. Z drugiej strony to właśnie przykład Chorwata pokazuje, jak ciężko może mieć  Lewy w Monachium. Przecież odkąd były snajper Wolfsburga jest w drużynie, strzela jak na zawołanie. Gdyby miał możliwość na tyle występów w Bayernie co Polak w Borussii, podejrzewam, że zgarnąłby koronę króla strzelców zarówno w tym, jak i poprzednim sezonie. Jednak Bayern wcale go nie gloryfikuje, więc nie dziwne, że ten chce odejść. Nie zmienia to jednak faktu, ze moim zdaniem Lewandowski to czysto piłkarsko dużo lepszy fachowiec niż Chorwat. I oby udowadniał to bramkami w nowym klubie.
I.Z: Obaj zawodnicy bardzo się różnią i nie lubię ich porównywać. Lewy będzie miał jednak łatwiej, bo nie jest aż tak wyszczekany jak Mandzu i pewnie dlatego będzie częściej wystawiany niż Chorwat. Mimo wszystko nie byłbym zdziwiony, gdyby z zamiłowania do fałszywej dziewiątki zamiast Lewego grał chociażby Robben, tak jak w finale Pucharu. Może wtedy Robert grałby jako fałszywy lewy obrońca albo jeszcze gdzie indziej. Kto wie, czas pokaże, ale życzę Lewandowskiemu jak największych sukcesów wśród Bawarczyków.



5 komentarze:

Tomek Racki pisze...

Bardzo podoba mi się taka forma wpisów, choć ostatnio nie widziałem wpisu stricte Twojego Michał (może coś mnie ominęło).

20 maja 2014 13:01
Unknown pisze...

Spokojnie, doczekasz się niebawem :D

20 maja 2014 22:52
Unknown pisze...

Ciekawe czy się Lewy dogada z Pepem. Jeżeli tak i będzie grał co jakiś czas na innej pozycji, to będziemy mieli w reprezentacji większe pole manewru i była by szansa na grę dwoma napastnikami.

21 maja 2014 08:58
Unknown pisze...

Żeby grać dwoma napastnikami, trzeba mieć dwóch mega porządnych gości w srodku boiska. Takich co i do przodu i do tyłu dadzą radę. My chyba póki co takich nie mamy.

21 maja 2014 09:43
Unknown pisze...

Wszystko jest lepsze od wałkowania ciągle tego samego :)

21 maja 2014 13:46

Prześlij komentarz